Recenzja filmu

Wojna Charliego Wilsona (2007)
Mike Nichols
Tom Hanks
Amy Adams

Mały duży kaliber

"Wojna Charliego Wilsona", powiedzmy to od razu, żadnym arcydziełem nie jest. Jest za to filmem niegłupim i lekkim, chociaż traktującym w gruncie rzeczy o poważnych sprawach.
Mike Nichols to reżyser nierówny. Ma w swoim dorobku filmy wybitne, bardzo dobre i przeciętne. Nigdy nie schodzi jednak poniżej pewnego poziomu – w tym sensie jest twórcą jak najbardziej godnym zaufania. "Wojna Charliego Wilsona", powiedzmy to od razu, żadnym arcydziełem nie jest. Jest za to filmem niegłupim i lekkim, chociaż traktującym w gruncie rzeczy o poważnych sprawach. Nichols potrafi z polotem opowiadać historie. Jeżeli do tego dodać znakomite aktorstwo trójki wykonawców, wyjdzie nam jeden z inteligentniejszych i stanowczo najzabawniejszych filmów opowiadających o amerykańskim kryzysie moralnym związanym z wojną z terrorem. Charlie Wilson to rozrywkowy, towarzyski facet, którego trudno jest nie lubić. Jego definicja dobrej zabawy jest urocza w swojej prostocie: szampan, dziewuszki, czasem po cichu trochę białego pyłu do nosa. Tak właśnie upływa radosne życie demokratycznego kongresmana z Teksasu. No, dochodzą jeszcze żmudne głosowania, ale od czego się ma sztab seksownych sekretarek i asystentek. Byłoby tak zapewne bez końca, bo facet miał cudowny dar do reelekcji, gdyby nie Afganistan, agent CIA, pewna seksowna milionerka i ci cholerni sowieci. Największą siła "Wojny Charliego Wilsona" są bez wątpienia główni bohaterowie, ludzie nietuzinkowi, odrobinę dziwaczni, ale nie dający się nie lubić. A do tego tworzący nietypową konfigurację. Liberał i hedonista, milionerka i seksoholiczka o radykalnie konserwatywnych poglądach oraz chamski i opryskliwy agent CIA, którego marzeniem jest zabijanie komuchów – to w sumie całkiem uroczy trójkącik. Roberts, Hanks, a przede wszystkim Philip Seymour Hoffman to świetni aktorzy, jeżeli się ich odpowiednio poprowadzi i da dobry scenariusz, a to akurat Nichols potrafi. Choć "Wojna..." jest komedią, to czuć, że pod uśmiechniętą, gładką powierzchnią kryją się potężne pokłady ambiwalencji. Polityka nie jest sferą moralności, ale w dużej mierze przygodności, nieokreśloności i doraźnych interesów. Kiedy interes i polityka zastępowana jest przez nadmierne moralizatorstwo, ideologie czy religijny fanatyzm – zaczyna się problem. Konsekwencje naszych czynów są nie do przewidzenia w dłuższym dystansie, o czym przypomina nam postać kreowana przez Hoffmana. Co gorsza, nie zawsze można też zaufać intencjom. W ten sposób zdani jesteśmy na życie w świecie, w którym nie tylko nic nie jest pewne, ale nigdy nie można przewidzieć, gdzie nasz krok w ostateczności nas zaprowadzi. Na swój sposób jednak dzieło Nicholsa przy całej swojej ambiwalencji i ironii to obraz paradoksalnie pokrzepiający. W końcu taką Amerykę, jaką pokazuje nam reżyser, chcemy oglądać i lubimy. Przy całej swojej naiwności, egoizmie i zepsuciu to przecież także kraj, gdzie chłopak, któremu złośliwy sąsiad otruł psa, jest w stanie odsunąć go od władzy i w przyszłości zostać kongresmenem, pokonać sowietów i wziąć udział w orgii.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Od pierwszego ujęcia można zakochać się w filmie "Wojna Charliego Wilsona", bo produkcję tę - tak jak... czytaj więcej
Wojna w Afganistanie to jeden z najbardziej palących opinię publiczną współczesnych konfliktów. Wiele... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones